Hej kochane!
Dziś post trochę ku przestrodze i w trosce o wasze oczy i rzęsy.
Do napisania go natchnęła mnie przyjaciółka. Wychodziłyśmy gdzieś wspólnie i robiłyśmy sobie makijaż. Wszystko było ok do momentu, kiedy moja Karolina sięgnęła po tusz do rzęs. Nie dość, ze jej szczoteczka w tuszu była cała oblepiona nieładnymi grudkami, to jeszcze zanim wydobyła ją z pojemniczka – zaczęła nią poruszać jakby to była pompka od roweru, a nie szczoteczka od tuszu do rzęs. Trochę się przejęłam. Uświadomiłam ją, że nie powinna tak brutalnie obchodzić się ze swoją maskarą. Nie dość, że tusz szybciej się utlenia i wysycha, zmieniając swoja konsystencję, właściwości i po prostu zlepia się w nieładne, nieestetyczne grudki, to jeszcze spiralka dzień po dniu gromadzi coraz więcej warstw maskary, które zasychają i zmieniają się w nieestetyczne grudki. Taki tusz nie tylko psuje cały make-up, ponieważ po prostu nie wygląda ładnie i nie da się nim wykonać profesjonalnego makijażu rzęs, to jeszcze jego zmieniona konsystencja sprawia, że już po 2-3 godzinach zaczyna się kruszyć i osypywać z rzęs. Dla mnie- czyli osoby, która nosi soczewka – taka sytuacja powoduje natychmiastowy dyskomfort i podrażnienia,. Grudki tuszu dostają się pod szkła kontaktowe i powodują koszmarne sytuacje.
Dlatego – dziewczyny, zaklinam i namawiam oraz przekonuję wszystkie was, aby nie pompować spiralką jak szalone, ponieważ to tak naprawdę nic nie daje – ta czynność nie sprawi, ze na spiralkę nabierze się więcej tuszu. Ona i tak cały czas przebywa w pojemniczku pełnym maskary, więc przed makijażem wystarczy po prostu ją wyjąc. Ponadto – aby tusz dłużej był świeży i aby zapewnić sobie perfekcyjny makijaż rzęs należy regularnie myć spiralkę w tuszu do rzęs. Ja robię to co tydzień, ale raz na dwa tygodnie w zupełności wystarczy, aby zapewnić maskarze świeżość, oczom spokój i komfort a makijażowi perfekcję .
Dodaj komentarz